Kalendarz
pn
wt
sr
cz
pt
so
nd
26
27
28
29
30
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
01
02
03
04
05
06
Najnowsze wpisy, strona 1
nie lubię się pakować. wychodzi wtedy na jaw moje totalne rozmemłanie.
chodzi o to, że odkąd nie mieszkam z rodzicami, choruję sama. czy to zapalenie płuc, czy grypa, zawsze radziłam sobie sama (co oczywiście nie zawsze wychodziło mi na dobre). a teraz już nie muszę sama i bardzo się z tego cieszę.
jestem chora a on przynosi mi zakupy, gotuje, dogląda. i wreszcie nie jestem sama.
czemu czasami jest tak, że śpię i śpię i przestać nie mogę a dziś dokładnie na odwrót?
chcę rozmawiać. cholernie chcę rozmawiać. tylko nie mam z kim.
chciałabym już zjeść obiad, zaraz potem kolację, a potem iść spać i mieć już tą niedzielę za sobą.
nie muszę gotować, nie muszę mieć zawsze racji, nie muszę stawiać na swoim i nie muszę się wtrącać. i git.
śnieg! oesu, jak ja strasznie lubię zimę! :)
byliśmy w kinie a ja popłakałam się na reklamie akcji tpsy "telefon do mamy".
a może by tak zająć się szydełkowaniem, florystyką? albo wyjechać na islandię i pracować w przetwórni ryb?
leżymy sobie czule przytuleni, patrzymy sobie w oczy, romantycznie i w ogóle i nagle on mówi: wiesz, że wyszedł nowy winamp?
i nagle bum, łubudu, trach i brzdęk. a ja trwam w zaskoczeniu.
nie lubię tych głupich pipek u mnie w pracy, które nie rozumieją co się do nich mówi. mamlają tymi swoimi przydługimi jęzorami i nic z tego nie wynika.
no uda się czy się nie uda? oby się udało.
te ułamki mojego życia, kiedy na kilka sekund zasypiam i budzę się otoczona jego ramionami, są najpiękniejsze.
od kilku dni smaruję sobie fragment dolnej wargi grubą warstwą pewnej białej maści. dziś usłyszałam, że wyglądam jakbym miała resztki spermy na ustach. pfff.
szpinak. szpinak jest najlepszy.
wróciłam z wyjazdu integracyjnego departamentu, w którym pracuję. w górach śnieg po kostki i miliardy pustych butelek po wódce.
dziś pierwszy raz w życiu jadłam sushi. było pyszne :)
dużo, dużo klasyki na jazzowo, trochę sprzątania i gotowania i być może dziś wieczorem znów będę jasna.
ciekawe, czy będę kiedyś taką dziewczyną, która nie zostawia wszystkiego na ostatnią chwilę, nie odsuwa niewygodnych decyzji na bliżej nieokreślone 'potem'.
stany bezmyślenia i nadmiernego myślenia przeplatają się ze sobą i nie dają mi spać. ostatnio sen nie gwarantuje wypoczynku.
w tobie moje niepokoje śpiewa maria peszek. ale moje niepokoje są we mnie. ostatnio bardzo dużo spraw mnie niepokoi. mimo wszystko.
poczochrana i zmarznięta jasna dziewczynka. szczęśliwa jak nigdy dotąd.
to nie Twoja wina, ale jest mi teraz trochę przykro. bo skoro kupuję dla kogoś prezent, to chcę go wręczyć osobiście.
staram się, naprawdę mocno się staram.
jestem za mała, nie wszystko się we mnie mieści.
wyczuwamy się wzajemnie. zamykamy oczy, wyciągamy przed siebie ręce. dotykamy tych najbardziej bolących miejsc.
kiedyś wydawało mi się, że spanie w jednym łóżku z kimś, kto jest chory, jest okropnym doświadczeniem. teraz ja jestem chora a on i tak ze mną śpi.
kocham go, po prostu. nie ważne jak wiele słów na ten temat wypowiem, to się nie zmieni.
słońce, wreszcie słońce. odrobinę cieplej, ale naprawdę ciepło będzie mi dopiero dziś w nocy.
kilka dni wolnego i odżywam.
aha, no i zjadłam już dziś obiad.
mam nową roślinkę. jest śliczna :-)
nie powinnam się tak denerwować. nie powinnam tyle płakać. od roku próbuję wywalczyć coś w moim życiu i jak na razie efekty są mizerne.
to dobrze, że tak bardzo się różnimy. możemy się uzupełniać.
trochę mi tu niewygodnie. coś uwiera, coś przeszkadza.
bo winogrona są droższe a kiwi zdrowsze.
trochę za szybko myślę. trochę za mało mówię.
odkrywam w sobie nowe pokłady kobiecości: chcę mieć 300 par butów, 200 torebek, miliard dodatków i szafy, które to wszystko pomieszczą.
nie uciekam, nie uciekam, nie uciekam. boję się, ale pierwszy raz w życiu nie uciekam.
przygotowuję się na jutrzejszą terapię. po kilkutygodniowej przerwie znów będę mogła mówić.
ogarniać siebie, ogarniać otoczenie bliższe i dalsze. ogarniać się jego ramionami. używać bezokoliczników.
z pewnością nie należę to tych eleganckich kobiet, które nawet na zakupach w hipermarkecie wyglądają jak prosto od fryzjera.
czasami drobnostki mnie przerastają.
najpiękniejsze kwiaty, jakie kiedykolwiek w życiu dostałam. zapach, który otula i grzeje tą zimną sukę, która we mnie siedzi.