Archiwum październik 2006
rodzice jak to rodzice - rodzicują. a ja jestem już dużą dziewczynką. konflikt jest nieunikniony, ale radzę sobie.
w kinie na filmie niemym z muzyką na żywo cała masa przystojnych chłopców a ja piję piwo a potem masturbuję się butelką. nie używam bezokoliczników.
ale ja nie chcę twoich jabłek.
toniemy w muzyce, o której nie masz pojęcia, że w ogóle istnieje.
nic, absolutnie nic nie piłam. poza mineralną i kubusiem. a myśli mam pijane jak jeszcze nigdy.
potrafimy śmiać się 10 min bezprzerwy, właściwie to nie wiadomo z czego.
rozpieszczasz mnie a potem masz łzy w oczach. cała ja.
dopiero pani w kasie zwróciła mi uwagę, że kupiłam wszystko podwójnie: dwa pomidory, dwa serki, dwie paczki draży itd. wniosek - mam dwa żołądki ;-)
kiedyś lubiłam rzeczy w paski, teraz wolę te, które się błyszczą. mam błyszczący, złoto-srebrny szalik.
noc z niedzieli na poniedziałek - ja i tylko ja w moim łóżku. nie lubię dzielić się moją fantastyczną pościelą.
muchy kochają się bzykając i bzykają kochając. bądź co bądź łabądź. a pracę magisterską będę pisać o mrówkach.
myślę o tych wszystkich płytkich rozmowach, w których uczestniczę, i nagle pyta mnie, czego się boję. odpowiadam zgodnie z prawdą.
obcy facet dotyka mojego ramienia [obiema dłońmi!] i mówi do mnie 'kochanie'. nie wiem, czy się porzygać czy ugryźć.
oglądam siebie cudzymi oczami. pamiętam, o czym myślałam, patrząc w obiektyw. gdyby mogło, to chciałabym, żeby się powtórzyło.
pytanie informowaniem czy prośbą? odpowiedź szczerą chęcią czy przyzwoleniem?
upinam włosy z tyłu i zaczesuję grzywkę na czoło. znajomi rozpoznają mnie po kurtce.
umieram na katar i temu podobne. leczę się domowymi sposobami. głównie snem.
przez zupełny przypadek zjadłam dziś maleńkiego ślimaczka. siedział w moich winogronach.
zapomnieć lipiec, sierpień i wrzesień. udawać, że po czerwcu zaraz był październik.
jestem miła, pomagam dobrać dodatki do sukienki na wesele. po chuja studiuję informatykę, skoro tak dobrze mi idzie dobieranie dodatków?
dwóch krzysztofów w moim życiu: mój fryzjer i mój psychiatra.
ogromny guz, gigantyczny siniak, skóra zdarta do krwi - subtelnie i z wrodzonym wdziękiem przyjebałam ręką w biurko.
opakowanie tabletek antykoncepcyjnych wymieniłam na literaturę. lepiej niż allegro.
rok akademicki się zaczął a wraz z nim tłok w autobusach.
spaliłam wczoraj dwa kalendarze - 2004 i 2005. jadłam winogrona, takie jak 10 lat temu.