oglądałam film przyrodniczy o życiu seksualnym ślimaków bez muszli. w życiu nie widziałam nic tak erotycznego.
za bardzo mam natrzaskane w głowie.
w ostatnim [albo przedostatnim] dużym formacie agata bogacka o samotności.
o święta klimatyzacji - objaw mi się w swojej dobroci nieskończona, ześlij swą łaskę, pobłogosław swoich wyznawców.
jezu, jak mi dziś lekko i przyjemnie.
jeszcze tylko wykończę moich warszawskich sąsiadów i będę mogła spokojnie wrócić do domu.
odbiłam się od dna i wbijając paznokcie w ciała spotykanych ludzi - wspinam się ku słońcu.
chciałabym teraz leżeć z zamkniętymi oczami na deskach pomostu, słyszeć wodę pode mną.
płakałam dziś trzy razy: w galerii mokotów, w tramwaju i w łazience w mieszkaniu. a to jeszcze nie koniec.
wgryzam się w białą ścianę. noc zaczyna się o 17.45 a północ wybija o 21.00.
w wawie albo jesteś żoną/narzeczoną/dziewczyną albo jakimś pierdolonym singlem. nie możesz być po prostu sobą.
ryzyko ma to do siebie, że ryzykując czasem można coś zyskać.
od wczoraj nieustannie smak krwi w ustach. wyrwano mi kolejną ósemkę.
poza dotkliwym brakiem warzyw całkiem nieźle sobie radzę.
dzień trzynasty, czternasty, piętnasty: standardowo; dnia szesnastego nie będzie - jasna przenosi się do wawy.