zaglądam w twoje szklane oko i wróżę - wróżę przyszłość, przeszłość i teraźniejszość. później śpiewam, tańczę, skaczę. krzyczę pełną piersią.
tancerki degasa, piękne, najpiękniejsze.
taka mgła, że z mojego trzeciego piętra nie widać ziemi. stąpam wśród chmur. (?)
wkurwia mnie miliard rzeczy. oszaleję. nie wiem - krzyczeć? płakać? wyć? bić? siedzieć cicho?
dylematy smarkatej agaty.
i słyszę coraz więcej słów mówi świetlicki w trójce. a ja umawiam się na randki w ciemno.
strasznie chciałabym się z kimś całować. obojętne z kim. z kimś fajnym. bo fajni ludzie są... fajni.
przyzwyczajam się. przyzwyczajam się? przyzwyczajam się!!
zaciągam się powietrzem i nie krztuszę się. wyłuskuję w tłumie czekoladowe oczy i zlizuję je z jego twarzy odgarniając włosy.
czarny śnieg mam w płucach i błękitny w głowie.
od tygodnia nic nie robię tylko siedzę i myślę, ewentualnie leżę i myślę. wniosków od cholery, a muzyka i powietrze mnie duszą.
jeszcze jedna taka noc jak dziś, a nakopię ci do dupy, przysięgam!
siedzę i nic nie robię. a przecież mogłabym. ale mi się nie chce.
w dzieciństwie każda panna kochała się w włóczykiju.
nie dbam o siebie, znów jestem chora. najwyższy czas zmienić pewne przyzwyczajenia.
dopiero jako dorośli uczą się umiejętności nawiązywania więzi społecznych. napisała pani krystyna lubelska w polityce o takich jak ja.
patrzę z zazdrością na usta mężczyzn, wypuszczających ze swoich płuc dym miliadrów papierosów. chcę zlizać smak nikotyny z ich warg.
rozmemłanie totalne i absolutne - należy być wyrozumiałym.
ciekawe czy domyślasz się, co dziś zapisałam w moim notatniku.
dźwięki, smaki, zapachy, wrażenia termiczne. wiem, czego tu brak.